Dokończyłam pakować walizki, zgasiłam światło w mieszkaniu, które dostałam służbowo i wsiadłam w taksówkę, która miała zawieść mnie na lotnisko. Lotnisko Mediolan-Bergamo jak zawsze tętniło życiem. Naciągnęłam kaptur na głowę i włożyłam okulary przeciwsłoneczne, aby być mniej rozpoznawalną. Odprawa minęła sprawnie i szybko, nim się obejrzałam siedziałam w samolocie. Dwie i pół godziny później stanęłam na płycie lotniska w Warszawie. Na lotnisko miała przyjechać po mnie mama. Średniej wysokości szatynka widząc mnie, miała łzy w oczach.
- Paulina, córeczko! - Zaczęła mnie ściskać i całować w policzki. - Jak dobrze Cię w końcu zobaczyć. - Przytuliłam się do mamy i roześmiałam.
- Spokojnie mamo, nigdzie Ci na razie nie ucieknę. Mamy czas, a teraz jedźmy do domu, nie chciałabym, aby ktoś mnie rozpoznał. - Mama uśmiechnęła się i machnęła ręką.
- Karol nie potrafi odpędzić się od fanek, ty też... - Pokręciła głową. - Co się dzieje z moimi dziećmi? - Roześmiałam się na jej słowa. Pojechałyśmy do domu, rozmawiając o wszystkim, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Będąc w domu, przywitała mnie cisza. Ojciec był w pracy, a mój starszy o pięć lat braciszek pewnie umówił się z którąś z fanek lub jest na treningu. Czyli normalka. Wniosłam swoje dwie walizki na piętro, do mojego pokoju. Postawiłam je w kącie i usiadłam na łóżku. Nic a nic tu się nie zmieniło. Stara tablica korkowa nadal była zapełniona zdjęciami z licealnych lat. Na półkach stało pełno nagród za konkursy matematyczno - fizyczne. Od zawsze miałam ścisły umysł i kochałam się uczyć. Liceum ukończyłam z wyróżnieniem i najwyższą średnią w szkole. Życie wywiało mnie do tego miejsca, w którym aktualnie się znajduję, ale cóż, lepsze to niż skończyć jako znudzona księgowa. Wyjęłam z walizki kilka rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Kilka minut później, ubrana w to, zeszłam na dół, do salonu. Jak się dowiedziałam - Karol aktualnie przebywał na zgrupowaniu w Spale, tata jak zwykle w swojej firmie architektonicznej. Razem z mamą uknułam niecny plan - poniekąd mój starszy brat wiedział o moim powrocie, jednak nie wiedział, kiedy dokładnie wrócę. Spłatam mu figla i odwiedzę go w Spale. Mam tylko nadzieję, że nie dostanie zawału, biedaczek. Do soboty zostały trzy dni, więc miałam czas, aby ponownie się zadomowić we własnym domu.
- Paulinko, pomożesz mi z obiadem? - Mama zawołała z kuchni, gdy sprawdzałam facebooka. Miałam parę wiadomości, ale nie było to nic ważnego. Nie miałam koleżanek w Mediolanie. W modelingu nie ma przyjaciółek, albo są dziewczyny, które się toleruje, albo takie, które podkładają ci kłody pod nogi. Pięłam się szybko w górę, więc ja spotykałam tylko te, które podkładały kłody. Zazdrościły dobrych układów z projektantami, kolejnych angaży w pokazach. Po pewnym czasie już nawet przestałam ''szukać'' koleżanek. Nauczyłam się żyć sama.
- Jasne. - Poszłam do kuchni i zabrałam się za krojenie warzyw na moją ulubioną sałatkę. Cała moja rodzina raczej się zdrowo odżywiała, więc nie musiałam się martwić moją wagą. Jedno zmartwienie mniej. Musiałam załatwić sobie pracę w moich fachu w Warszawie, jednak jednego byłam pewna - wieści o moim powrocie na pewno już się rozeszły. Nie ukrywam, że modeling jest jedną z niewielu rzeczy, które potrafię. Mama za wszelką cenę starała nauczyć się mnie gotować, ale zawsze kończyło się to okaleczeniem mojego ciała lub niejadalnością dania. Jedyne co potrafię zrobić to kawę, mimo tego, że wolę tę ze Starbucks, ryż z warzywami i sałatkę. Och, jajecznica też mi czasem wyjdzie. Gdyby nie sklepy i gotowe dania, już dawno umarłabym z głodu.
- Powiedz mi dziecko, jak Ci się żyje w tym twoim świecie? - Szatynka odwróciła się w moją stronę, w jednej ręce trzymając drewnianą łyżkę, a drugą podpierając na biodrze. Pokręciłam głową.
- A jak się Karolowi żyje w tym jego świecie? - Odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie, i puściłam oczko. Roześmiałam się na widok jej miny.
- Nie wiem jak ja was wychowałam, że z was takie zabiegane osoby, starej matki nie macie kiedy odwiedzić. - Odwróciła się i wróciła do przekładania mięsa do naczynia żaroodpornego. Skończyłam robić sałatkę i podeszłam do niej od tyłu, oplatając swoimi ramionami.
- Spełniamy swoje marzenia, robimy karierę. Wiesz, nie moja wina mamuśka, że odziedziczyłam takie geny! Długie nogi, ładną twarz i fotogeniczność! - Podsumowałam, śmiejąc się. Mama zdzieliła mnie łyżką po tyłku, a ja uciekłam do salonu. Padłam na kanapę i rozejrzałam się po ciepłym, rodzinnym wnętrzu. Nad kanapą wisiały trzy moje zdjęcia; jedno z któregoś pokazu, drugie z niedawnej sesji zdjęciowej w krótkiej sukience, na plaży, a trzecie było zdjęciem, które jako pierwsze ukazało się w świecie. Zarumieniona blondynka, stojąca w blasku słońca górze od stroju kąpielowego i krótkich spodenkach. Wtedy sprawdziłam się po raz pierwszy jako modelka. Zdjęcie z naszego polskiego morza. Oczywiście obok moich trzech zdjęć, wisiały trzy zdjęcia mojego braciszka. Wszystkie, gdy był w akcji na boisku. Niedługo później do domu wrócił tata, więc nie odbyło się bez kolejnego wylewnego przywitania. Ojciec nigdy nie tolerował mojej pracy, a wręcz uważał ją za niegodną zwykłej dziewczyny. Żył w przekonaniu, że kobieta się nie szanuje, pokazując się w stroju kąpielowym czy bieliźnie całemu światu. Jednak ja jestem zdania, że jeżeli dobrze wyglądam to co w tym złego? Prezentuję panującą modę. Dlatego nigdy z ojcem nikt nie poruszał tematu modelingu. Dziwię się, że wgl mama przekonała go do powieszenia tych zdjęć tutaj! Jak na przykładną rodzinę przystało o godzinie osiemnastej usiedliśmy do obiado-kolacji.
- No, córcia, zmieniło się coś u Ciebie przez te parę miesięcy? Może kawalera jakiegoś sobie znalazłaś? - Niebieskie oczy ojca błyszczały z radości. Mój kochany staruszek. Wywróciłam oczami.
- Mnie związki, nie interesują. Wolę się rozwijać. - Wzruszyłam ramionami i nałożyłam sobie sałatki na talerz.
- Niunia, a ty tak skromnie tylko ta sałatka? - Głos zabrała mama. Podniosłam na nią wzrok i zmarszczyłam brwi, zawieszając swoje spojrzenie na niej. Uniosła ręce do góry, w geście poddania się. - Okej, okej. Nie wtrącam się, to twoje ciało. - Pokazałam jej uniesiony kciuk i zabrałam się w spokoju za pałaszowanie sałatki. Wiedziałam, że będzie parzyła mi w talerz. Trudno. Pomieszkam z nimi miesiąc, dwa i znajdę sobie coś swojego. Ewentualnie zwalę się na głowę Karolowi, chociaż z pewnością będę miała więcej pracy w Warszawie niż w Bełchatowie. Mam sporo czasu do przemyśleń. Po zjedzonej kolacji, posprzątałam i zostawiłam rodziców samych. Zabrałam torebkę i okulary przeciwsłoneczne, włosy przeczesałam szczotką, i wyszłam z domu. Do Śródmieścia nie miałam daleko, więc przeszłam się spacerkiem. Spacerując chodnikiem, oglądając wystawy sklepów i uśmiechając się na widok nastolatek, które ekscytowały się nowymi kolekcjami ubrań śmiałam się w duchu. Dla nich nowe, dla mnie przestarzałe. Miałam już przymiarki kolekcji jesień-zima 2015/2016. Podeszła do mnie grupa pięciu dziewcząt w wieku piętnastu-szesnastu lat.
- Przepraszam, Paula Kłos? - Przybrałam na twarz mój firmowy uśmiech i ściągnęłam okulary.
- Wszędzie mnie rozpoznajecie? - Dziewczyny zarumieniły się i pokiwały głowami, wyciągając notatniki i markera w moją stronę.
- Możemy prosić? - Pokiwałam głową, podpisałam się i zrobiłyśmy sobie tzw; selfie. Dziewczęta podziękowały, a ja naciągnęłam okulary na nos i poszłam dalej. Warszawa nawet o godzinie dwudziestej tętniła życiem. Ludzie biegali, raz w tę, zaraz w drugą stronę. Wszyscy pędzili. Tylko gdzie? Od zawsze zadawałam sobie to pytanie. Niby też miałam mało czasu dla siebie, ale czasem trzeba trochę zwolnić. Wróciłam powolnym krokiem do domu.
Kolejne trzy dni minęły mi bardzo szybko. Nim się obejrzałam a wrzucałam do swojej torebki najpotrzebniejsze rzeczy, żegnałam się z rodziną i uprzednio włączając GPS, ruszyłam w stronę Spały. No to braciszek będzie miał niespodziankę. Całą drogę miałam wyśmienity humor. W południe zajechałam pod ośrodek szkoleniowy. Wysiadłam z auta i już chciałam zmierzać w stronę zakwaterowania siatkarzy, gdy postanowiłam iść najpierw na halę. Jak postanowiłam - tak zrobiłam. Nie myliłam się - aktualnie mieli trening. Usiadłam sobie na trybunach.
wtorek, 26 kwietnia 2016
Rozdział 1
sobota, 23 kwietnia 2016
Prolog
Przejrzałam się po raz ostatni w lustrze. Pomyślałby kto, że dwa lata temu stałam w tym miejscu jako całkowicie nieznana, szara myszka. Życie jednak płata nam figle. Mój przypadek, jest przykładem szczęścia w życiu, jakie na co dzień nas spotyka, a go nie doceniamy. Może opowiem wam od początku? Byłam na zakupach w Złotych Tarasach razem z bratem i jego kolegami. Oni, wysocy sportowcy, nieco starsi ode mnie, ja w porównaniu do nich drobna i niska. Mierzyłam metr siedemdziesiąt sześć, ale przy ich dwóch metrach wyglądałam jak krasnal. Wyglądałam jak przeciętna nastolatka, z resztą nigdy nie zwracałam uwagi na to, jak wyglądam - stare dżinsy, za duża o kilka rozmiarów bluza, proste trampki. Nie zawracałam sobie głowy tym, jak wyglądam. Wtedy, podeszła do mnie kobieta, wyglądająca na około trzydzieści lat, pytając czy może zrobić mi zdjęcie. Byłam niechętna, ale brat i jego koledzy ''wepchnęli'' mnie przed obiektyw. Uśmiechnęłam się, kobieta spisała moje podstawowe dane, zrobiła kilka zdjęć i odeszła. Parę tygodni później, dostałam wiadomość o zaproszeniu na casting. Tak to się rozpoczęło. Dziś jeździłam po całym świecie, brałam udział w wielu sesjach zdjęciowych oraz pokazach mody. Byłam rozchwytywana przez przeróżnych projektantów. Oczywiście - przyjaciele i rodzina, nie pozwoliła mi zapomnieć skąd pochodzę i dzielnie pilnowali, by tak zwana; ''sodówka'' nie uderzyła mi do głowy. Sama siebie bardzo pilnowałam i trzymałam dystans: do siebie, jak i do swojego ciała, a tym bardziej otoczenia. Zawsze bawi mnie fakt, że każdy uważa, jaką to mam cudowną pracę, dziewczyny nie raz mówiły, że mam cudowną pracę. Gówno prawda. Tak naprawdę to co przeżyłam przez ostatni rok, głownie w Mediolanie, bo to tutaj się osiedliłam, było nie do opisania. Cierpiałam dosłowne katusze przed pokazami, przemęczona niezliczoną ilością prób i przymiarek, mając nieustanie nakładany i zmywany makijaż, tony pudru na twarzy, a w we włosach - hektolitry lakieru. I w kółko: rozczesywanie i tapirowanie, nakręcanie na wałki i upinanie. Całe szczęścia, posiadam dobrą przemianę materii i nie muszę trzymać się, aż tak bardzo rygorystycznej diety. Pozwalałam sobie czasem na jakieś małe ciasteczko, ale starałam się tego utrzymać. Moje ciało nie miało prawie ani grama tłuszczu i byłam z tego powodu dumna. Jednak takie życie dało mi się w kość - w kółko pokazy, sesje zdjęciowe, przyjęcia. Ile można? Nie było mnie w rodzinnym domu od dziesięciu miesięcy.
WITAM! Ruszam z nowym blogiem, z pomysłem, który stopniowo kiełkował w mojej głowie - a może by tak modelka i siatkarz? Czemu by nie? Tego jeszcze nie było! Więc, proszę was o kibicowanie mi w tymże rzucaniu się na głęboką wodę. Który siatkarz odegra tutaj znaczącą rolę? Na razie zachowam to w tajemnicy! Dajcie znać czy się podoba! ;*
WITAM! Ruszam z nowym blogiem, z pomysłem, który stopniowo kiełkował w mojej głowie - a może by tak modelka i siatkarz? Czemu by nie? Tego jeszcze nie było! Więc, proszę was o kibicowanie mi w tymże rzucaniu się na głęboką wodę. Który siatkarz odegra tutaj znaczącą rolę? Na razie zachowam to w tajemnicy! Dajcie znać czy się podoba! ;*
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)